Mistrzostwa Świata mężczyzn (Mistrzostwa Świata KO) | |
Nowe Delhi (IND), 26 listopada – 28 grudnia 2000 |
system pucharowy, 100 uczestników, 7 rund
Wyniki reprezentantów Polski – Bartłomieja Maciei, Pawła Blehma i Michała Krasenkowa – w kolejnych rundach:
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | |||||
Runda 1 | ||||||||||||||
am | Jonathan Speelman | ENG | 2623 | 1½ | 1 | 0 | ½ | 0 | ||||||
am | Bartłomiej Macieja | 2536 | 2½ | 0 | 1 | ½ | 1 | |||||||
|
||||||||||||||
am | Smbat Lputian | ARM | 2598 | 1½ | 1 | ½ | ||||||||
mm | Paweł Blehm | 2510 | ½ | 0 | ½ | |||||||||
Runda 2 | ||||||||||||||
am | Bartłomiej Macieja | 2536 | 5½ | ½ | ½ | ½ | ½ | 0 | 1 | ½ | ½ | ½ | 1 | |
am | Michał Krasenkow | 2702 | 4½ | ½ | ½ | ½ | ½ | 1 | 0 | ½ | ½ | ½ | 0 | |
Runda 3 | ||||||||||||||
am | Aleksander Bielawski | SLO | 2659 | 1 | ½ | ½ | 0 | 0 | ||||||
am | Bartłomiej Macieja | 2536 | 3 | ½ | ½ | 1 | 1 | |||||||
Runda 4 | ||||||||||||||
am | Bartłomiej Macieja | 2536 | ½ | ½ | 0 | |||||||||
am | Viswanathan Anand | IND | 2762 | 1½ | ½ | 1 |
Wybrane fragmenty wywiadu Sławomira Wacha z arcymistrzem Bartłomiejem Macieją („Szachista” 1/2001)
S.W.: Czy przed wyjazdem do Indii miałeś konkretny cel bądź marzenie?
B.M.: Nie, nie miałem. Już samo zakwalifikowanie się do turnieju finałowego, w którym gra stu najlepszych graczy świata jest sukcesem, bo przypomnę, że przede mną z turnieju strefowego awansował tylko Bogdan Śliwa i było to w 1954 roku. W 1998 roku udało mi się dokonać tej sztuki w Krynicy, w tym roku powtórzyłem to osiągnięcie i zakwalifikowałem się razem z Pawłem Blehmem; nie wspominam tu o Michale Krasenkowie, który startował z racji wysokiego rankingu. Wydaje mi się, że jest to wielkie wydarzenie, jeśli na przestrzeni 50 powojennych lat tylko trzech Polaków wywalczyło awans w turnieju strefowym. Bardzo ciężko jest w tych mistrzostwach przejść choćby jedną rundę, przeciwnicy są znani i silni. Ja trafiłem na byłego uczestnika meczów pretendentów Jonathana Speelmana, Paweł na Smbata Lputjana, który niedawno został zaproszony do turnieju supergwiazd. Pawłowi się nie udało, mi się powiodło. Z kolei po wygraniu drugiego meczu z Krasenkowem, który w tym roku odnosił wielkie sukcesy i awansował do pierwszej „10” w światowym rankingu, przekraczając magiczne 2700 p., trudno było myśleć o tym, z kim będzie grało się w finale czy też o nim marzyć… Może po tych mistrzostwach powinieneś zmienić dyscyplinę sportu i startować w maratonie? Rzeczywiście, co do liczby partii, to rozegrałem ich dwadzieścia, w tym aż dziesięć z Michałem. Dobrze grałem partie szybkie, wygrałem w Delhi swoje wszystkie dogrywki. Piotr Swidler nazwał mnie nawet „królem dogrywek”. W jednym z wywiadów Anand stwierdził, że nie chce ze mną grać partii tempem przyspieszonym, mimo że przecież znakomicie sobie w nich radzi. Powiedział po naszej pierwszej partii, że nawet zaryzykuje w drugiej, ale nie będzie chciał doprowadzić do barażu. Nie załamujesz się i potrafisz odrabiać straty punktowe… To jest moja główna, dobra cecha charakteru, która ułatwia mi grę. W pierwszej partii, którą przegrałem, Anglik zaskoczył mnie w otwarciu, myślałem, że jestem przygotowany na wszystkie warianty, które może on wybrać. Okazało się, że od razu zszedł ze znanych mi, często stosowanych ścieżek debiutowych. Zagrał inaczej, czego nie mogłem przewidzieć. Potem zobaczyłem na komputerze, że takie warianty rzeczywiście istnieją; Speelman grał szybko i dobrze, nie poradziłem sobie z problemami w debiucie. Kiedy wydawało się, że mam szanse na remis, Anglik szybkim atakiem na królewskim skrzydle doprowadził do zwycięstwa. Jeszcze przed wyjazdem do Indii miałem przeczucie, że jestem w stanie wygrać białymi ze Speelmanem, choć – jak sprawdziłem na komputerze – Anglik ponosi mało porażek. Zastosowałem w tej partii nowinkę, na którą nie był on przygotowany, a której idea jest zupełnie inna od standardowych planów stosowanych w tej pozycji przez Szyrowa i Topałowa. Partia miała zmienny przebieg, moja przewaga albo topniała, albo zwiększała się. Po kontroli czasu przeprowadziłem kombinację i powstała końcówka. Znalazłem wspaniały plan, polegający na wykorzystaniu związania hetmana na g4 i pionka g5. |
|
W dogrywce nie dałem się zaskoczyć Speelmanowi w pierwszej partii, w drugiej ponownie zastosowałem nowinkę (10.a4), przygotowaną jeszcze przed wyjazdem z moim trenerem Witalijem Cieszkowskim. Zmieniła ona charakter gry, rywal nie połapał się w szczegółach, a że nie miał czasu, jego pozycja stała się nieprzyjemna. Jak wpadłem wieżą na siódmą linię, to wiedziałem, że będzie dobrze. |
|
Bardzo wysokie wymagania postawił przed tobą w II rundzie Michał Krasenkow. W pierwszej „klasycznej” partii byłeś „na linach”, po pierwszej partii drugiej dogrywki powtórzyła się sytuacja z meczu ze Speelmanem – aby nie odpaść z turnieju musiałeś natychmiast zrewanżować się swojemu klubowemu koledze…
W pierwszej partii po debiucie uzyskałem dobrą pozycję, ale po serii słabych posunięć było już gorzej. Dalej, po zmiennym przebiegu, znalazłem piękną obronę i zabrałem Michałowi pionka, później on go odbił. Nie doceniłem wspaniałego planu Krasenkowa i kiedy wydawało się, że już nic nie może mnie uratować – miałem dwa, a nawet trzy pionki mniej – Michał zaplątał się, za daleko wyszedł swoim królem, groziły mu nieprzyjemne szachy. Wymusiłem przejście do „wieżówki”, która była już remisowa, choć czarne miały dwa piony więcej. W szóstej partii meczu, drugiej „piętnastominutówce” – pierwszą przegrałem, nie znajdując obrony w końcówce – musiałem wygrać, i to w dodatku czarnymi. Szczerze mówiąc, moje szanse na zwycięstwo oceniałem na kilkanaście procent. W debiucie ofiarowałem wieżę, Michał nie mógł się zdecydować – wziąć ją czy nie, zagrał zbyt bezpiecznie, asekuracyjnie. W rezultacie otrzymał trochę gorszą pozycję. Mimo dużego napięcia (miałem około 2 minut, Michał – 7) znalazłem dobry plan, wymieniłem wieże i wygrałem w końcówce gońcowej. |
|
W dramatycznej końcówce rozstrzygającej, dziesiątej partii (błyskawicznej) popełniłem fatalny błąd, poszedłem królem nie na to pole co trzeba. Na moje szczęście Michał nie dostrzegł tego błędu, udało mi się powtórzyć pozycję i znalazłem prawidłowy plan do wygranej. Ponownie wykazałeś hart ducha w pojedynku z Aleksandrem Bielawskim, mistrzem świata juniorów z 1973 roku, złotym medalistą olimpijskim, który w 1983 roku uległ 3:6 Kasparowowi w ćwierćfinale meczów pretendentów… To był dla mnie trudny mecz z wielokrotnym pretendentem, bardzo wysoko notowanym w rankingach, który przez pewien czas należał nawet do czołowej piątki szachistów świata. Jedynym moim plusem było to, że ja już byłem „rozgrzany” po pojedynku z Michałem. Pierwszą partię pewnie zremisowałem czarnymi, natomiast w drugiej uzyskałem przewagę, ale po wykonaniu przeze mnie fatalnego ruchu przeciwnik wykorzystał nadarzającą się okazję, przechwycił inicjatywę i miałem gorszą pozycję, którą jednak zremisowałem. Dobrze czułem się przed dogrywką, bo zauważyłem, że w tych partiach „klasycznych” Bielawski grał bardzo wolno, a to była dla mnie dobra wróżba przed szachami szybkimi. W przełomowym momencie pierwszej partii barażu, kiedy zaczął się wahać, długo myśleć i wykonywać niepewne ruchy, zrobiłem kilka bardzo aktywnych, agresywnych posunięć. Nie znalazł najlepszej obrony, w rezultacie zdobyłem pionka i zwyciężyłem. Trzeba umieć wykorzystać słabość przeciwnika. |
|
W czwartej rundzie natrafiłeś na faworyta nr 1 mistrzostw…
Anand od wielu lat jest szachistą nr 2, nr 3 na świecie, w Delhi potwierdził swoją klasę. W ćwierćfinale pewnie pokonał Chalifmana, nie pozostawiając cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Remis w naszej pierwszej partii jest dobrym wynikiem – Anand ma ponad 200 punktów rankingowych więcej… Jedyną moją nadzieją było doprowadzenie do dogrywki, choć szanse na odniesienie w niej sukcesu oceniałem na kilka procent. |
|
W drugiej partii miałem dobrą pozycję po debiucie, w biurze prasowym oceniano, że mam duże szanse na remis, choć sytuacja była przyjemniejsza dla białych. Nie doceniłem kombinacji Ananda – widziałem, że jest ona możliwa, ale sądziłem, iż będzie po niej remis. Niestety, nie było go – Hindus doskonale obliczył jeszcze jeden dodatkowy wariant z ucieczką mojego króla przez centrum. W rozmowie po partii Anand „strzelał” tymi wariantami jak z kałasznikowa. To był dla mnie za trudny przeciwnik do pokonania. Jeśli chodzi o superarcymistrzów, grałem dotychczas z Karpowem, Szirowem, Leko, Iwanczukiem. Z trzema ostatnimi zremisowałem, stać mnie na to, aby w pojedynczych partiach nawiązać z nimi walkę. Cierpiałeś podczas tych rozgrywek na bezsenność? Organizacja mistrzostw była wspaniała, wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Były natomiast problemy z wyjściem na świeże powietrze. Hotel, w którym mieszkali uczestnicy, był położony naprzeciwko slumsów, pełnych ubogich ludzi, żebraków. Kto raz się tam udał, więcej nie próbował. Zawodnicy, zamiast spacerować, okrążali po dziesięć razy hotelowy basen. Co ciekawe, szachiści byli bardzo zmęczeni tym turniejem, szczególnie ci, którzy awansowali do dalszych rund. Dochodziło do absurdalnych sytuacji – odpadający z turnieju byli bardzo szczęśliwi, to było widać na ich twarzach – wysiłek był niesamowity, a oni mogli już wrócić do domu… Na początku nie miałem kłopotów z zasypianiem, a później nie mogłem zbyt dużo spać, gdyż musiałem przygotowywać się do następnych gier po zakończonych partiach, a te w większości były długie – sama dogrywka z Michałem trwała ponad osiem godzin. Po kolacji z reguły przygotowywałem się do trzeciej, a dwukrotnie – do piątej rano. Uznałem, że jest to jedyna szansa podjęcia równorzędnej walki z tak znakomitymi przeciwnikami. Pojedynki zaczynały się o godz. 13.30. Przed meczem z Anandem, i tak silniejszym ode mnie o jedną czy dwie klasy, dało o sobie znać dwutygodniowe zmęczenie tym trybem życia. Ja rozegrałem przed tym spotkaniem 18 partii, Hindus – tylko cztery. |
Uzupełnienie Andrzeja Filipowicza, z relacji z MŚ kobiet, rozegranych w tym samym czasie również w Nowym Delhi („Szachista” 2/2001)
Na koniec kilka słów o występie naszego najmłodszego reprezentanta mm. Pawła Blehma. Jego wielkim sukcesem był awans do MS z silnego turnieju strefowego. Przeciwnikiem w I rundzie był niezwykle doświadczony Smbat Lputjan, którego wiedza jest znacznie większa, niż wynika to z osiąganych przez niego turniejowych rezultatów. Paweł rozpoczął mecz czarnymi i przystąpił do walki bez kompleksów. W drugiej partii Blehm wybrał, niezbyt szczęśliwie, wymienny wariant w obronie francuskiej i Ormianin nie miał trudności aby awansować do drugiej rundy. |