Przeprowadzenie kolejnego turnieju III strefy FIDE podjęła się tym razem Bułgarska Federacja Szachowa. Jej nowe władze postanowiły wykazać się prężnością działania i postawiły sobie za punkt honoru wzorową organizację tych zawodów. Istotnie, organizatorzy (w tym także lokalni działacze szachowi i sponsorzy ze Starej Zagory), według zgodnych ocen uczestników turnieju i ich sekundantów, zebrali prawie komplet punktów dodatnich za swoje wysiłki, co w trudnych warunkach ekonomicznych i politycznych, w jakich znajduje się kraj, stanowiło osiągnięci niemałe!
„Strefówka” zgromadziła tym razem szachistów ze wszystkich uprawnionych federacji (Bułgaria, Rumunia, Węgry, Czechosłowacja, NRD i Polska; łącznie 26 uczestników), dlatego już dużo wcześniej ułożony regulamin zawodów przewidywał podział na dwie równorzędne grupy po 13 graczy, przy czym z każdej z nich awansowało do turnieju międzystrefowego po 2 zawodników. W przypadku dzielenia miejsc premiowanych awansem przeprowadzone miały być w późniejszym terminie dodatkowe baraże. Mimo pewnych zmian w składach, przyjęty podział okazał się nad wyraz trafny : w grupie „A” średni ranking wyniósł 2475 p., podczas gdy w grupie „B” był bardzo podobny – 2481 p. Niżej podpisany sekundował w zasadzie trzem zawodnikom (oprócz Wojtkiewicza, któremu klub „Polonia” na mocy porozumienia z organizatorami i PZSzach zapewnił pomoc mm. Józefa Pietkiewicza).
Wszyscy czterej nasi szachiści wystartowali nieźle. Po IV rundach w grupie „A” Kuczyński i Gdański byli na jednym „plusie”. Liderem od początku został dobrze dysponowany Ftáčnik, solidnie rozgrywający otwarcia, a w dalszej części partii wykazujący się wspaniałą techniką. W III rundzie w dobrym stylu wygrał Gdański – okazało się później, że było to jego jedyne zwycięstwo!
Niestety, Gdański rozpoczął w V rundzie marsz wstecz i po wpadce w partii z Grünbergiem nie mógł osiągnąć z powrotem równowagi ducha i przegrał stanowczo zbyt wiele partii, jak na poziom posiadanych już umiejętności.Tymczasem pomysłową grą zdobywał w trudniej walce kolejne „plusy” Kuczyński, po X rundzie wyglądało na to, że z wynikiem 6½ z 9 partii (dało to w tym momencie prowadzenie w grupie) ma prawie stuprocentowe szanse na awans. Oto próbka jego gry.
Niestety, „nasz” lider nie wytrzymał nerwowo: najpierw poniósł porażkę w XI r. z Tolnaiem, by po remisie z Ftacnikiem rozegrać w ostatniej rundzie partię o „czysty” awans z outsiderem D. Moldovanem. O niepowodzeniu zadecydowało jedno feralne posunięcie… Zajęcie czwartego miejsca w porównaniu do sytuacji turniejowej jeszcze na trzy rundy przed końcem zawodów – było upadkiem ze znacznej wysokości. Jeśli to możliwe, Robert powinien popracować nad poprawą odporności psychicznej w decydujących momentach turniej. Bardzo żal utraconej szansy! Tak więc, awans do turnieju międzystrefowego z grupy „A” zdobył zasłużenie Ftacnik, a walka barażowa między Georgiewem i Dimitrowem wyłoni drugiego zawodnika.Odmienny przebieg miały rozgrywki w grupie „B” – tutaj przez większą część turnieju nie było zdecydowanego faworyta. Wystarczy powiedzieć, że Sznapikowi „plus” bardzo szczęśliwie zdobyty w III r., do V r. włącznie – zapewniał współprzewodnictwo w turnieju! W tej samej V r. do grupy „jednoplusowców” dołączył Wojtkiewicz, po wygraniu partii ze Schneiderem. W VII r. Polak rozegrał swoją najlepszą partię w turnieju.
Tymczasem Sznapik po porażce w VI r. ze Schneiderem (praktycznie na własne życzenie, wypuścił bowiem dużą przewagę), spadł do grupy z wynikiem 50% i w dalszym toku zawodów nie udało mu się rozegrać partii w ulubionym, aktywnym stylu; w rezultacie poniósł jeszcze dwie porażki i nie odegrał żadnej roli w walce o awans. Również Wojtkiewiczowi nie udało się już do końca zawodów wygrać ani jednej partii, a nadmierne ryzyko w przedostatniej rundzie z Hrackiem mogło go kosztować nawet porażkę.Począwszy od VI r. Marin grał bardzo skoncentrowany i wywalczył wystarczające do zajęcia samodzielnego pierwszego miejsca 7½ p. Szanse na awans, prócz Wojtkiewicza, zachowywało też kilku innych graczy: dobrze i solidnie grał Stohl, a do ostatniej rundy przystąpiło „z nadziejami” aż 6 zawodników. Część „poszukiwaczy trzeciego plusa” poniosła jednak porażki, oprócz Wojtkiewicza, którego partia – właśnie z Marinem – po bardzo bojowym przebiegu zakończyła się remisem, oraz Stohla (remis z Palkovim). W tej sytuacji wykorzystał szansę młody i waleczny Hracek, największa chyba niespodzianka turnieju, zapewniając sobie zwycięstwem dzielenie miejsc 2-4.
Ogólnie, turniej nie okazał się jednak dla nas zbyt szczęśliwy, lecz fakt, że do ostatniego momentu dwaj nasi szachiści walczyli o awans daje pewne podstawy do optymizmu na przyszłość.
Wspaniała sceneria sali „Casina”, komfortowe warunki gry stworzone przez sponsorów, tj. dyrektora „Orbis-Casino” Adama Stompolskiego oraz dyrekcję hotelu „Victoria” i świetna oprawa organizacyjna przygotowana przez sekretarza generalnego PZSzach M. Majkuta, to wszystko co można pozytywnego powiedzieć o trójmeczu o prawo gry w turnieju międzystrefowym. Zawiódł nasz reprezentant, mm. Aleksander Wojtkiewicz, który nie był przygotowany ani teoretycznie, ani psychicznie do pokonania dwóch młodych reprezentantów Czechosłowacji.
Co prawda, dodatkowa punktacja preferowała spośród dzielących 2-4 miejsca w Starej Zagorze Stohla przed Wojtkiewiczem, ale w takich barażach trzeba umieć wygrać choćby jedną partie. Nie może usprawiedliwiać Wojtkiewicza fakt, że Stohl zbyt łatwo rozprawił się w dwóch partiach z Hrackiem (grali zgodnie z regulaminem w I i IV r.).
W II rundzie Wojtkiewicz grał swoją najważniejszą partię:
Po tej partii Wojtkiewicz z najwyższym trudem zremisował czarnymi z Hrackiem i w drugim kole, aby awansować, musiał wygrać z oboma przeciwnikami.
Ostatnia partia z Hrackiem zakończyła się szybkim remisem i Wojtkiewicz dołączył do licznej grupy polskich zawodników: Schmidta (dwukrotnie), Sznapika i Śliwy (awansował w 1954 r., ale przegrał w dogrywce w 1957 r.), którzy odpadli w barażach o awans do turniejów międzystrefowych.Sędziował arbiter FIDE Tadeusz Justyna.